Historia pewnego partnerstwa
EMILY BUSH I CASSY
Całkowita głuchota i towarzysząca jej cisza stała się moim udziałem ponad 22 lata temu. Byłam młodą kobietą z dwojgiem dzieci, które zmuszone były zaakceptować zmianę swej normalnie słyszącej mamy w osobę głuchą. Wraz ze wszystkimi dźwiękami w domu i na zewnątrz straciłam moją ukochaną muzykę. Utraciłam też przyjaciół, życie towarzyskie oraz umiejętność przebywania z ludźmi. Nie byłam też zdolna do podjęcia jakiejkolwiek działalności grupowej. Straciłam też pracę, gdyż postrzegana byłam jako osoba uciążliwa.
Po prostu znikłam. Znikłam za murami mojego domu, komunikując się tylko z moimi dziećmi oraz matką, która wkrótce zmarła. Pozostałam wówczas bez jakiejkolwiek pomocy, znikąd, od nikogo. Po około ośmiu latach zdecydowałam, że osoba słysząca, jaką kiedyś byłam, bezpowrotnie umarła, a więc ta nowa głucha powinna przejść ponowne narodziny. Rozpoczął się mój proces rehabilitacji. Powróciłam do szkoły artystycznej, aby zdobyć dyplom jako osoba całkowicie niesłysząca, taka dojrzała studentka i mniej więcej w tym czasie zaczęłam przyzwyczajać się do otaczającej mnie ciszy. Byłam samotniczką i postanowiłam postarać się o psa. Sześć lat temu dowiedziałam się o istnieniu psów dla niesłyszących, jednak byłam sceptyczna wobec opowieści o tym, jakie są one fantastyczne. Jednak pomysł ten zapadł we mnie i nie mogłam już myśleć o niczym innym. Zgłosiłam zapotrzebowanie na psa i kiedy dostałam fotografię Cassy z trudem uwierzyłam, że ten śliczny pies może być wyszkolony dla niesłyszących i specjalnie do mnie dobrany.
Wszystko zaczęło się gdy Cassy przyjechała i zdała swoje końcowe egzaminy. Wkrótce odkryłam, że istnieje w pobliżu wspólnota psów, jak również wspólnota niesłyszących. Od pierwszego dnia po przybyciu Cassy stałyśmy się członkiniami tej nowej dla mnie społeczności.
Z dumą opowiadałam każdej napotkanej osobie, że Cassy jest specjalnym psem dla niesłyszących. Nagle wszystkim przestało przeszkadzać, że jestem całkowicie głucha ? coś, do czego nie mogłam przekonać innych ludzi przez tyle lat. Oto obok mnie był lśniący Labrador, o którym zawsze można było rozmawiać bez względu na to, czy rozumiałam ich, czy nie.
Wkrótce wyruszyłyśmy z Cassy autobusem do miasta. Przez jakiś czas musiałam przyzwyczaić się, że ludzie gapią się na psa dla niesłyszących, którego nigdy przedtem nie widzieli, jednak zachwyciła mnie ilość ludzi, którzy pragnęli dowiedzieć się wszystkiego o Cassy, co i jak robi.
Nagle moja głuchota stała się mniej widoczna ? nie musiałam już tłumaczyć się każdej napotkanej osobie. Co za ulga!. Równocześnie Cassy powodowała poprzez samą swoją obecność, że inni ludzie wykazywali więcej zrozumienia dla problemów związanych z głuchotą.
|