MOJA DOGTERAPIA NA ZIEMI LUBUSKIEJ
Jnina Sieluk, lat 57, jestem emerytką, która pracowała przez wszystkie lata pracy w szkolnictwie specjalnym, ucząc i wychowując dzieci i młodzież niepełnosprawną umysłowo. Kiedy trzeba było odejść na emeryturę, stwierdziłam, że będzie mi brakowało tych dzieci i tej młodzieży. Postanowiłam, że zajmę się dogoterapią. Zauważyłam, że wychowana przeze mnie suka - owczarek niemiecki - jest bardzo przyjacielska dla dzieci, że się z nimi pięknie bawi i opiekuje. Zaczęłam prowadzić ukierunkowane przeze mnie zabawy mojej suki z wnukami. Kiara (bo tak się wabi) rozbudzała w czasie zabawy radość i głośny śmiech moich wnuków.
Oglądając program TV "Kawa czy herbata", zobaczyłam Panią Marię Czerwińską, która jest w Polsce liderem dogoterapii. To ona sprawiła, że mam ukończony kurs dogoterapii zorganizowany przez Fundację Przyjaśni Ludzi i Zwierząt "CZE-NE-KA" w Warszawie. 2 lipca w 2003 roku po skończonym kursie zostałyśmy, wraz z moję Kiarę, dogoterapeutkami. Od 1 paśdziernika 2003 prowadzę zajęcia dogoterapii w Warsztatach Terapii Zajęciowej przy Parafii p.w. NMP w Lubsku. W zajęciach bierze udział 6-8 uczestników w wieku 24-36 lat. Są to osoby niepełnosprawne umysłowo. Adaś, który jest czasem agresywny i buntowniczy, zakwalifikowany został przez psychologa i opiekuna na zajęcia dogoterapii. Po zaprzyjaśnieniu się z Kiarą bardzo często tuli głowę psa do swojej mówiąc: " Kiara, kocham cię". Tereska z porażeniem mózgowym, z bardzo zachwianą równowagą i brakiem utrzymania dłuższej koncentracji uwagi, dziś potrafi podrzucać pojedynczo 150 kulek karmy dla psa, który łapie w powietrzu karmę, a u Tereski wywołuje radość i uśmiech na twarzy. Danusia, niepełnosprawna umysłowo w stopniu znacznym, z wielkim trudem pracowała nad opanowaniem czynności otwierania i zapinania smyczy, a teraz robi to sprawniej, co daje jej wiele radoĘci i zadowolenia.
Teraz pracujemy nad prowadzeniem psa przy nodze. Justyna, 24 lata, z autyzmem. Lubi bardzo chodzić z psem na spacery i wydawać psu komendy. Wtedy czuje się bardzo ważna i dumna, że Kiara jej słucha. Justyna Dworska w naszych warsztatach jest słynnę poetką, która w przypływie twórczości szybko układa wiersze i poszukuje rymów. Oto jej wiersz, który ułożyła o Kiarze z moją małą pomocą: Od lutego 2004 roku kierowniczka Domu Pomocy Społecznej w Lubsku wyraziła zgodę na mój wolontariat z Kiarą w prowadzeniu dogoterapii dla mieszka?ców tego domu.Bardzo się z tego powodu cieszę, że pozwolono mi spotykać się z osobami w wieku od 55-93 lat. Przebywam z moimi nowymi znajomymi, wraz z psem Kiarę, raz w tygodniu, we wtorek, od godz. 9-13: Odwiedzamy poszczególne sale, w których mieszkają pensjonariusze. Ileż radości, smutku i łez mają na swoich twarzach Ci moi nowi nieznani przyjaciele, których rozweselamy z Kiarą swoim przyjściem, rozmową, zabawą, głaskaniem i tuleniem psiego łba do ich niewładnych, schorowanych nóg, które spoczywają na wózkach inwalidzkich. Najbardziej rozbrajają mnie na pożegnanie słowa: "Kochamy panią, niech pani do nas przyjdzie".
Te spotkania z nimi są nie tylko terapią dla nich, ale i dla mnie, osoby, która wychowała troje dzieci, które się usamodzielniły, mają swoje życie i swoje zajęcia, a ja już nie jestem sama, bo mam przyjaciół i znajomych, którzy na mnie czekają, potrzebują mojej obecności i wiem, że się na nich nie zawiodę. Jeremiaszek - z dziecięcym porażeniem lat 5. Obustronny niedowład kończyn dolnych i górnych. Odwiedzam go z Kiarą od dwóch miesięcy. Co ta Kiara na materacu z nim wyprawia! Chowam do jego piąstki karmę i obejmuję ją swoją dłonią. Jak dzik, który przewraca ryjkiem ziemię w lesie, tak ona swoim pyskiem i językiem pracuje, by wydobyć okruch karmy z rączki Jeremiaszka. Karmę wkładam raz w lewą, raz w prawą rączkę. Dłonie Jeremiaszka stają się ciepłe, luśne, a paluszki rozłożone, nie spięte. Gdy słucha nagrania "Odgłosy zwierząt" i kiedy dochodzi do jego uszu odgłos szczekającego psa, Jeremiaszek się uśmiecha, to znaczy, że przypomina sobie Kiarę...
Janina Sieluk
|